Powitanie Wiosny 2003

W dniach od 11 do 13 kwietnia odbył się, od dawna planowany, zlot BMW Klubu Polska – Powitanie Wiosny '2003. Była to jedna z kilku zapowiadanych na ten rok imprez, otwartych dla wszystkich członków zrzeszonych w naszym Klubie.

Na miejsce spotkania, i przy okazji noclegów, wybraliśmy niewielką wieś Rytwiany (40 km od Tarnobrzega). Hotel, mieszczący się w pałacu, a w którym znaleźliśmy schronienie, oferował wysoki standard: przyjemnie urządzone pokoje, duża jadalnia, sala klubowa z bilardem, a w ogromnym parku miejsce na ognisko i altanka z grillem. Nic więcej do szczęścia nam nie było potrzeba. Po powitaniach, zjedliśmy kolację i długo w noc rozmawialiśmy…

Następny dzień rozpoczęliśmy śniadaniem. Zaraz po nim, kawalkadą złożoną z 8 samochodów, ruszyliśmy w kierunku Mielca. Po drodze, w Baranowie Sandomierskim, dołączyły do nas jeszcze 3 samochody, by w końcu na lotnisku spotkać pięć kolejnych. W ten sposób byliśmy w komplecie: jedno E24, jedno E28, dwa E30, cztery E32, trzy E34 i pięć E36. Mimo, że poranek był pochmurny, na lotnisku powitało nas cieplutkie słońce.
Z powodu kilku startujących samolotów pierwsze 40 minut naszego pobytu na lotnisku poświęciliśmy na rozdanie okolicznościowych t-shirtów, poznawanie osób które dopiero niedawno dołączyły do naszego grona oraz oglądanie przybyłych samochodów. Przy okazji z przyjemnością zauważyliśmy, że wiele z tych osób posiada dużą wiedzę nt. BMW jak również nie przejawia chęci do zabaw typu „palenie gumy”. Koło południa zostaliśmy wpuszczeni na pas startowy. Wrażenie było niesamowite. Jak to ktoś określił – „morze asfaltu”. Asfaltu szerokiego na kilkadziesiąt metrów i płaskiego jak stół. Cały pas liczył 2600 metrów, jednak przez większą część czasu mieliśmy do dyspozycji odcinek o długości ok. 1800 metrów. Ale nawet to wystarczyło by wypróbować nasze auta. Przez dłuższy czas ścigaliśmy się. Oczywiście traktowaliśmy to wyłącznie jako zabawę, bo przecież 316i z 320i 24V szans żadnych nie ma. Przy okazji okazało się, jak zgubny wpływ na osiągi auta ma założenie gazu – E32 735i z instalacją gazową nie miało żadnych szans z E32 730i. Warto zauważyć przy okazji, że to samo 735i nie miało żadnych szans również jadąc na benzynie. Po pewnym czasie poszczególne osoby zaczęły wymieniać się kluczykami i choć przez chwilę miały możliwość potestowania innych samochodów. I tu największe chyba oblężenie przeżywał Damian ze swoim E24 M635 CSi. Piękna, klasyczna linia nadwozia i niesamowity silnik sprawiły, że prawie nikt nie mógł się oprzeć urokowi tego auta. Duże pochwały zebrała również E32 750i Grzegorza utrzymana w idealnym stanie.

Następnym punktem programu były próby na trasie wytyczonej pachołkami. Tutaj wystartowało jedynie 8 aut. Mimo, że w tej konkurencji zdecydowanie większe szanse miały samochody mniejsze gabarytowo, to na starcie pojawiła się nawet „siódemka” Pawła i „szóstka” Damiana. I zgodnie z przewidywaniami pierwsze cztery miejsca obsadzone były przez „trójki”. Emocji było co niemiara, a z każdym przejazdem szło nam coraz lepiej.

Nasz pobyt na lotnisku zbliżał się powoli do końca. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć, dostaliśmy pozwolenie na wykorzystanie całego pasa startowego. Jako pierwszy na pas wyjechał Damian swoim M635 CSi. Wszyscy stali zauroczeni takim oto widokiem: najpierw daleko poprzez lekko drżące powietrze widać było światła, które w straszliwym tempie się zbliżały, by w końcu tuż obok nas przemknąć, rycząc potężnym silnikiem, z prędkością dochodzącą do 240 km/h. Po takim przejeździe zostawały jedynie powoli opadające drobinki kurzu… W końcu i reszta towarzystwa, wytoczyła się na pas, żałując nierzadko, że ich samochody tak nie potrafią…
Po tak miło spędzonym dniu udaliśmy się do pobliskiej restauracji na obiad. Niestety tutaj cztery samochody odłączyły się. Po obiedzie wróciliśmy, wzbudzając spore zainteresowanie w mijanych miejscowościach, do Rytwian, gdzie wieczorem czekało na nas ognisko i kolejne godziny rozmów.

Następnego dnia ostatnia grupka najbardziej wytrwałych udała się na wycieczkę krajoznawczą. Pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości Ujazd, gdzie znajdują się ruiny zamku Krzyżtopór. Zamek w swej świetności musiał być okazały, a budowla miała symbolizować rok – cztery baszty to pory roku, 52 pokoje to tygodnie, 365 okien to dni. Pogoda dopisała i głównymi zwiedzającymi były grupki wesołych motocyklistów. Jeden z nich przyjechał na BMW K100RS. Po obejrzeniu zamku zostaliśmy odprowadzeni na rogatki przez Grzesia M., skąd udaliśmy się w drogę powrotną do domu.

Tekst: Sebastian Morawski
Zdjęcia: Sebastian Morawski, Ewa Rajzyngier