Skocz do zawartości

Marcin_ele

Zarejestrowani
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Informacje osobiste

  • Moje BMW
    jeszcze nie mam

Osiągnięcia Marcin_ele

Debiutant

Debiutant (2/14)

0

Reputacja

  1. Do tego typu czysto elektrycznych napraw, gdzie trzeba połączyć kable w trudnych miejscach, zdecydowanie polecam Pana Edwarda: http://www.elektryk.auto.pl/ Ma specyficzny charakter, ale wytrwale walczy z przerywanymi przewodami i niekontaktującymi elementami.
  2. Marcin_ele

    Dach z4

    Miałem zbliżony problem. Nikt się nie chciał podjąć sensownej naprawy i dach został wymieniony na nowy. Trzeba było czekać ok. 3 miesiące na produkcję, więc auto stało przykryte w garażu i odpoczywało, tylko czasem ruszane, by się nie zastało. Koszt ponad 10 tysięcy zł. Z zalet - mam stare Z4 z nowym dachem.
  3. Chyba tylko jak jest istotnie inny niż dotychczasowy. Bez ustawiania nie powoduje żadnych problemów.
  4. Jeśli tylko w momencie ryglowania, to to coś innego niż agregat. Jeśli w trakcie ruszania dachem, to raczej szybko się psuje. Pisałeś w lipcu. Jak się sprawy potoczyły?
  5. Niedokładnie tak.To prawda, że w USA bardzo wiele zależy od stanu niemniej w przypadku poważnych uszkodzeń samochodu spotyka się przede wszystkim albo Salvage albo Junk, jednak nie wszystkie stany stosują oznaczenie Junk, które w przeciwieństwie do salvage często oznacza, że samochodu nie wolno już ponownie zarejestrować, bo nadaje się tylko na złom. Ponieważ wiadomo, że samochód podlegał w trakcie wypadku prawu kalifornijskiemu, możemy łatwo ustalić, co w tym przypadku oznaczało "Salvage". Generalnie możliwości są dwie, choć druga z nich w praktyce obejmuje też pierwszą: 1. Samochód uległ całkowitemu zniszczeniu 2. Samochód uległ zniszczeniu w takim stopniu, że ubezpieczyciel uznał, że nie opłaca się go naprawiać. W obu przypadkach sprowadza się to mniej więcej do stwierdzenia, że koszty naprawy samochodu w USA powinny przekroczyć jego wartość, choć być może w drugim przypadku do kosztów tych doliczane są jeszcze jakieś koszty przeprowadzenia dodatkowych transakcji związanych z odbudowaniem auta. A nawiązując do tematu, w którym zastanawiałem się nad zakupem auta powypadkowego - koledzy z tego forum uświadomili mnie, że w większości przypadków auta te nie nadają się do jazdy nawet po naprawie i że trzeba się dobrze przyjrzeć konstrukcji pojazdu, żeby sprawdzić czy są uszkodzenia podłużnic oraz czy nie ma problemów z geometrią kół. A jeśli coś jest nie tak, to należy takie auto zdyskwalifikować.
  6. Zapewne o tyle co trzeba będzie wydać na części zamienne.Dlatego przed kupnem auta sprawdza się jego stan!!!A o czym my tu k*****a piszemy :duh: Liczyłem na to, że zasugerujecie mi poziom kosztów tych napraw. Czy mam się spodziewać, że będzie to 10% ceny zakupu auta rocznie, czy może 50%? Jeśli tu widzę pojazd za 50 tysięcy złotych po wypadku, to podobny ale chyba bezwypadkowy z Niemiec, z opłatami związanymi ze sprowadzeniem (bazując na mobile.eu i autokalkulator.pl), będzie mnie kosztować 100 tysięcy. Oczywiście różnica w cenie nie bierze się z niczego - pewnie głównie z kosztów związanych z doprowadzeniem tego uszkodzonego do stanu używalności, o ile w ogóle da się to zrobić. Ale jeśli będzie to wymagało mniej niż kolejne 50 tysięcy, to wygląda na to, że jest duża szansa, że będzie się opłacać. Choć trzeba jeszcze pomyśleć o wartości samochodu, gdy się go będzie chciało sprzedać. Kolego mmw, skoro zajmujesz się importem samochodów to może sam jeździłeś takim powypadkowym przez dłuższy czas? Czy jest ktoś na tym forum, kto mógłby się podzielić swoimi własnymi doświadczeniami z używaniem powypadkowego kabrioleta przez przynajmniej kilka miesięcy? Patrząc po tym co jest na sprzedaż w Polsce, to w przypadku Z4 E85 więcej niż 70% to szrot. Ktoś je tu przyprowadził i zazwyczaj nawet użytkował przez jakiś czas. Spodziewam się więc, że wśród jeżdżących po warszawskich ulicach Z4 E85 przynajmniej połowa to odrestaurowane wraki, których zakupu zdecydowanie byście odradzali. Ciekaw jestem czy ich właściciele "plują sobie w brodę" myśląc o decyzji zakupu, jaka podjęli. Liczyłem, że kilku z nich znajdę na polskim forum BMW. Bardzo jestem też ciekaw tego, jak firmy ubezpieczeniowe podchodzą do pojazdów powypadkowych. Dla przykładu, podam jeszcze jedną specyficzną cechę mojej sytuacji. Mianowicie wiem, że pojazd lekko porysowany, poocierany, oferowany taniej będzie dla mnie bardziej opłacalnym zakupem niż taki z nienagannym lakierem. Nie mam garażu ani własnego miejsca parkingowego. Mieszkam w takiej okolicy, że nie mam też żadnego płatnego parkingu w odległości 1 km od domu (sprawdziłem). O ile nie chcę dojeżdżać do samochodu autobusem (a nie chcę), to jestem skazany na parkowanie na ulicach i lokalnych placykach, na których notorycznie samochody są wzajemnie ocierane i rysowane. W moim przypadku są to średnio 2 rysy lub otarcia na rok, które pojawiają się na samochodzie w czasie mojej nieobecności w nim, a nie parkuję tam gdzie najciaśniej. Zdaję sobie sprawę z tego, że brezentowy dach i niskie zawieszenie Z4 to zły wybór w takich warunkach użytkowania, choć długość Z4 przemawia za jego wyborem. W ogóle to przy dystansach, jakie przebywam na co dzień, czas przejazdu samochodem jest w moim przypadku w ponad połowie sytuacji porównywalny do czasu poszukiwania miejsca do zaparkowania.
  7. Raczej chciałem zastanowić się nad tym o ile wypadkowa historia samochodu zmniejsza jego użyteczność. Jestem przekonany, że dla poszczególnych z tych powypadkowych, odtworzonych Z4 da się wskazać kwotę, za którą warto je kupić, bo choćby części które się na to Z4 składają są więcej warte. Ciekaw jestem mniej więcej o ile ta kwota jest mniejsza od ceny bezwypadkowego BMW o podobnych cechach. W ogóle to w ostatnich tygodniach nasłuchałem się i naczytałem się mnóstwa rad na temat samochodów wypadkowych w kontekście bezwypadkowych. Wnioski różnych osób nie są jednolite, choć zazwyczaj podobne w ramach miejsca, w którym pytam. Też to zacząłem rozważać, ale wynikło kilka problemów: -jeśli sprzedawca auta z Niemiec nie ma dobrze udokumentowanej historii pojazdu, to trudniej ją sprawdzić niż w przypadku auta z USA (a to z USA w sumie i tak jest prawie zawsze powypadkowe) -ceny pojazdów z Niemiec są w ostatnim okresie wyższe niż ceny tych w Polsce. Oczywiście pasowałoby to do sytuacji, którą opisujesz, tj. że te z Niemiec są pewniejsze. Ale jak sobie zacząłem porównywać, to się okazało, że pojazdy po poważnym wypadku są tak samo droższe. A skoro tak, to nie wierzę, że te które są tam opisane jako bezwypadkowe i kosztują tyle samo co wypadkowe (czyli drożej niż u nas) są naprawdę bezwypadkowe. No i koszt wybierania i sprowadzania samochodu z za granicy jest większy. -i ciekawostka: spostrzegłem, że na niemieckich, brytyjskich i amerykańskich forach, jeśli ktoś wrzuci zdjęcia wraku, a następnie pokaże zdjęcia odtworzonego samochodu, to mu gratulują dobrej roboty. Na polskich takie zdjęcia opatrzone są zazwyczaj komentarzem w stylu: "teraz ten #$%#$% handlarz sprzeda to jako bezwypadkowy!". Ja to widzę tak: dobry, bezproblemowy samochód już mam. Jest warty ok. 10 tysięcy. Nie ma w nim wygód, nie ma dobrych osiągów i nie wygląda fajnie. Chciałbym mieć taki, który będzie wygodniejszy, miał lepsze osiągi i fajniej wyglądał i spodziewam się, że dysponując kwotą np. 60 tysięcy, wybierając taki samochód poświęcę niezawodność, którą mam teraz. Chciałbym tylko móc sobie wyobrazić koszty, jakie mnie czekają. Wiem, że będą one znacznie większe niż mam teraz, nawet jeśli kupię bezwypadkowy pojazd w bardzo dobrym stanie. Ciekaw jestem o ile jeszcze będą większe, jeśli kupię w gorszym stanie. Oprócz większych kosztów, problemem samochodów powypadkowych jest zmniejszone bezpieczeństwo. Ale o ile jest gorzej? Czy powypadkowy, ale wyposażony w (załóżmy że sprawne) systemy bezpieczeństwa będzie istotnie mniej bezpieczny niż 8-10 lat starszy, w którym w ogóle tych systemów bezpieczeństwa nie było? Oczywiście - strefa zgniotu po wypadku już nie trzyma swoich parametrów, a poduszki mogą okazać się niewymienione, ale czy przez to samochód jest mniej bezpieczny od tego, który nie miał 6 poduszek, tylko jedną i którego strefa zgniotu była minimalna? Ponieważ budżet jest ograniczeniem, marbie sugeruje zakup starszego, bezwypadkowego modelu w cenie nowszego ale wypadkowego. Za 60 tysięcy mogę więc kupić bezwypadkowe BMW Z3, gorzej wyposażone niż większość powypadkowych Z4. Jeździć pewnie będzie dobrze, ale to co zaoszczędziłbym na naprawianiu uszkodzeń powypadkowych wydałbym na naprawianie elementów zużytych ze względu na wiek i przebieg. Czy taki Z3 będzie bezpieczniejszy niż powypadkowy Z4? Chyba najgorsze co może się okazać po zakupie powypadkowego pojazdu to to, że jego prowadzenie wiąże się z jakimś bardzo uciążliwym problemem, którego naprawa byłaby bardzo droga, a być może niemożliwa. Wtedy pewnie nie warto się jej podejmować i lepiej go wystawić na sprzedaż. Oczywiście, wiązałoby się to z pewną stratą czasu, wartości auta i poniesieniem kosztów transakcji, a sam roadster pewnie by trochę stał, zanim ktoś by go kupił. Może się jednak okazać, że koszty poniesione w ten sposób będą mniejsze niż koszty długiego szukania pewnego pojazdu, np. za granicą. I te i te trudno oszacować z góry, bo wiążą się z dosyć nieznanym ryzykiem. Zastanawiam się też jeszcze nad tym, jak na powyższe rozważania powinien wpłynąć sposób, w jaki zamierzam użytkować auto (przewiduję w oparciu o to, jak obecnie użytkuję samochód). Nowym pojazdem zamierzam przejeżdżać około 4000 - 5000 km rocznie przez pewnie nie więcej niż 3 lata. Głównie po mieście i okolicach, raz na kilka dni po kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów. Jeśli będę musiał go oddać na kilka tygodni do serwisu - nie ma problemu. Jeśli któregoś dnia się nie uruchomi - mogę pojechać autobusem lub metrem. Nie zdarza mi się wozić dużej ilości towarów (stąd niewielki roadster jest akceptowalny). Samochód ma mi służyć do zabawy i bynajmniej nie chodzi o szybką jazdę, drifting ani nic takiego. Ma nie być uciążliwy, gdy się nim już jedzie (odpowiednio reagować na wszystkie moje "polecenia") i nie powinienem na nim stracić połowy tego co zapłaciłem jeśli po pół roku mi się znudzi i będę chciał go sprzedać, a po trzech latach jego wartość powinna spaść podobnie jak innych samochodów tego typu. Wiem, że wyglądam tu na człowieka, który chce kogoś przekonać do tego, że powypadkowe auto jest całkiem ok. Mi jednak nie chodzi o to by kogokolwiek przekonywać, tylko by samemu jak najlepiej zrozumieć wszystkie konsekwencje jednej czy drugiej decyzji. I dlatego bardzo cieszę się z rad monogramusa czy marbiego. Fajnie by było też, gdyby ktoś zasugerował mi, jak mój planowany sposób użytkowania pojazdu może wpłynąć na to, co powinienem bardziej brać pod uwagę przy poszukiwaniu samochodu.
  8. Dziękuję za porady. Jeśli przyjąć wszystkie wskazówki, szczególnie te dotyczące natychmiastowej dyskwalifikacji pojazdu po wykryciu określonych uszkodzeń, to wybór w przypadku niezbyt popularnego samochodu, jakim jest Z4 spada do minimum. w praktyce oznacza to, że nie kupię takiego samochodu, chyba że pozwolę sobie czekać długimi miesiącami na odpowiednią okazję. Inaczej mówiąc, wygląda na to, że muszę poszukać kilku innych modeli, które mi odpowiadają i rozglądać się za okazją w szerszej grupie marek. Ciekaw jestem natomiast, co Waszym zdaniem powinni zrobić posiadacze pojazdów, które takie dyskwalifikujące uszkodzenia mają w swojej historii i które zostały niemałym kosztem odnowione. Przecież takich samochodów jest cała masa. Powinni je zezłomować, żeby nikt nie popełnił błędu ich zakupu? Powinni trzymać w garażu, żeby ładnie wyglądały ale żeby nie trzeba było nimi jeździć? A może powinni je wyeksportować do jakiegoś kraju trzeciego świata, gdzie jakość i bezpieczeństwo w motoryzacji mają trzeciorzędne znaczenie? Bo sugerujecie że zakup takiego uszkodzonego pojazdu to kardynalny błąd, który będzie miał poważne konsekwencje, gdy zacznie się użytkować samochód. Bynajmniej nie pytam złośliwie, tylko zastanawiam się nad tak zarysowanym problemem. I jeszcze jedno: Też mi się tak wydaje. Swój poprzedni samochód oglądałem przez mniej niż godzinę i zdecydowanie dobrze trafiłem. Może to szczęście. Co prawda, nie daje on radości z jazdy, o której napisałem nawiązując do oficjalnego hasła promocyjnego BMW. Spodziewałem się, że będzie ona czymś, co się liczy dla miłośników bawarskiej marki.
  9. Chyba jednak budzi skoro jest to widoczne.Może za mało widziałem samochodów w swoim życiu, ale wszystkie o których wiedziałem lub domyślałem się, że były mocniej uszkodzone miały zauważalne ślady napraw na większych, na takich gładko wyprofilowanych elementach. Jeśli samochód był stuknięty z tyłu, to najczęściej naprawy widać we wnęce na zapasowe koło (a w Z4 pewnie by było we wnęce na akumulator). Jeśli z przodu, to na tych zaokrąglonych fragmentach karoserii, do których montuje się amortyzatory (nie wiem jak one się nazywają). Tak czy inaczej, nieraz widziałem, że tak powierzchnia była odtwarzana, a nie nowa. Zdecydowanie lepiej dopłacić do tego lepszego.Czy jest jakiś próg procentowy, po przekroczeniu którego uznałbyś, że raczej warto zaryzykować? Nie pytam o konkretną wartość, tylko czy w ogóle uważasz, że w jakiejś sytuacji jest sens kupować wypadkowe auto. A jak się sprawdza geometrię? Ile to kosztuje i jak długo to trwa?
  10. Witajcie. Zarejestrowałem się na forum, bo od mniej więcej roku rozważam używanego BMW Z4 jako kolejny samochód dla mnie. Teraz uznałem, że przyszedł już czas na zakup i rozglądam się za konkretnymi modelami. Niestety mam problem: bardzo duża część z tych pojazdów jest po wypadkach i gdyby je wszystkie z góry odrzucić, pozostały wybór będzie niewielki. Ba - nawet odrzucenie nie jest takie łatwe, bo zdarza się, że sprzedawca twierdzi, że samochód bezwypadkowy, a po VINie szybko okazuje się, że pojazd miał w swojej historii epizod bycia wrakiem. Kiedy Waszym zdaniem warto kupić samochód, który był w przeszłości tak poważnie uszkodzony, że np. zlicytował go ubezpieczyciel? Załóżmy, że w trakcie 30-minutowych oględzin przez mechanika oraz 20-minutowej jazdy próbnej stwierdzamy: -od strony mechanicznej samochód nie wydaje się mieć żadnych uszkodzeń wymagających naprawy w najbliższym czasie -od spodu i pod maską widać, że pojazd był naprawiany, ale jakość naprawy nie budzi zarzutów -w trakcie jazdy samochód nie wykazuje żadnych problemów i wszystko wydaje się działać poprawnie -wszystkie systemy elektryczne wydają się być sprawne -deklarowany przebieg samochodu znajduje odzwierciedlenie w stanie wyposażenia -samochód daje dużo radości z jazdy. Wiem, że wiele osób doradza, by mocno stuknięte samochody omijać z daleka. Ale jeśli tak postępować, to okaże się, że nie jestem w stanie znaleźć egzemplarza z wybranych pasujących mi roczników, który miałby określony silnik, kolor tapicerki i wybrane dodatki, nawet gdyby cena nie grała roli! Może jednak czasem warto taki samochód nabyć i w razie gdyby z czasem okazało się, że coś nam w nim jednak przeszkadza, spróbować go sprzedać? Oczywiście sprzedaż roadstera z nieciekawą historią na pewno nie jest łatwa, ale jeśli poszukać takich egzemplarzy oferowanych kilka miesięcy temu, to okaże się że wiele z nich już nie jest wystawionych na aukcjach. Chyba się więc sprzedały, nie? Czy jeśli taki wypadkowy samochód będzie o 10% tańszy od podobnego, który wydaje się bezwypadkowy (ale z jakiegoś powodu coś w nim nam nie odpowiada), to warto zaryzykować z tym wypadkowym?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.