Jadę sobie obwodnicą Krk a tu nagle na końcu zaczyna mi aku świecić, myślę sobie ładne jaja znów wydatek pewnie alternator strzelił i jadę dalej myślę 5 km mam do pracy aku mam w miarę nowy nie padnie... Jadę dalej wskazówka temperatury na czerwonym po 400m zatrzymuję się pod maskę, a tu pasek klinowy w strzępach zerwany. Nie tylko alternator napędza, ale też sprzęgło wiskotyczne i chłodzenia nie było przez paredziesiąt sekund. Zaczęło tryskać płynem zagotowanym w okolicach wiatraka i na czujnik położenia wału ulało się z liter wrzącego płynu, jak troche ostygł wyciek ustał. Założyłem nowy pasek, dolałem chłodniczego płynu. Odpalam temperatura pion jak zamurowana cały czas, przejechałem 5 km gites. Wczoraj 18 km gites dziś 18 km gites, żadnego spadku mocy, temperatura idealna. Moje pytania: 1. Czy takie krótkotrwałe przegrzanie płynu na czerwonym polu szkodzi silnikowi? 2. Czy możliwe, że wrzący płyn tryskał, a jak się ostudził to z okolic napedu wiatraka nie leci (uszczelinił się)? 3. Czy objawy mogą jeszcze wyjść? 4. Dlaczego paski klinowe mi tak często się zużywają? raz na rok muszę wymienić...