Witam wszystkich. Otóż jadąc sobie wesoło dzisiaj rano do pracy(godz. ok 5) po przejechaniu ok 80 km dosięgło mnie to straszne zjawisko. Przy prędkości ok. 120 km/h silnik złapał obroty po czym zaczęły one gwałtownie wzrastać, następnie obrotomierz (w sumie silnik) zaczął pracować w pełnym zakresie obrotów, przy czym za mną pojawiła się znacznych rozmiarów chmura. Wyłączenie silnika poprzez kluczyk nie przyniosło rezultatu, silnik zgasł samoczynnie... Doturlałem się na pobocze, pod maską również chmura, pierwsze co do bagnetu (stan na bagnecie ok 4 mm od początku bagnetu). Stres niesamowity, pewnie wiele osób myśli sobie iż powinienem zadusić silnik ale jakoś nie wpadłem na to w trakcie, lecz dopiero po fakcie :duh:(stojąc już na poboczu). Teraz pytanie do was, czy jest możliwość iż silnik jest już niestety trupem?? Nie podjąłem się próby ponownego odpalania gdyż chyba byłby to strzał w kolano.. Auto stoi aktualnie na parkingu w pracy, jutro będę ściągał je do domu i chciałbym wiedzieć na co zwrócić jeszcze uwagę oprócz turbiny która jest już trupem i prawdopodobnie winowajcą całego zajścia. Dodam również iż wcześniej nie miałem problemu z kopceniem auta... Dla tych co nie wiedzą wygląda to mniej więcej tak, z tym, że u mnie całość rozegrała się w trakcie jazdy