Posiadam E39 530D w automacie, wcześniej miałem okazję nieco pojeździć E39 3.0D od kolegi w manualu (ok. 1000 km), teraz mogę więc porównać obydwie opcje. Przede wszystkim automat przyspiesza płynnie, naciskasz tylko pedał gazu (np. do oporu), żadnego piszczenia opon, auto sunie do przodu, momentu zmiany biegów nie czujesz, widać tylko że wskazówka obrotomierza spada. W manualu w momencie wciśnięcia sprzęgła przód samochodu opada, po puszczeniu sprzęgła i wciśnięciu gazu - podnosi się, gdy rozpędzamy się dynamicznie - nieźle samochodem buja, jest to bardzo "szpanerskie", czujemy że faktycznie przyspieszamy bardzo szybko. W automacie tego nie ma - po prostu po 8 sekundach patrzysz na prędkościomierz i myślisz: "o kurde, już 100kmh...". Przyspieszenia nie czuć, mimo że odbywa się to bardzo szybko, tylko 0.2 sekundy do 100 wolniej niż w manualu. Tak więc tutaj - co kto lubi... Druga sprawa - w manualu dieselu jest problem z zakrętami 90 stopni, gdy chcę je pokonać bardzo szybko. Jedynka jest bardzo krótka, kończy się w momencie wychodzenia z zakrętu, obie ręce mam na kierownicy - nie mam jak wrzucić dwójki. Całego zakrętu na dwójce pokonać nie mogę, bo jest za słaba. W automacie nie martwisz się o zmianę biegu. Może benzyna w takiej sytuacji poradziłaby sobie lepiej, niestety nie miałem okazji sprawdzić. Włączanie się do ruchu, wciskanie w lukę - w automacie naciskam gaz do dechy i tyle, wiem że auto da z siebie wszystko. W manualu - a może za wolno puszczę sprzęgło? A może dam za dużo gazu i mi DSC przyhamuje koła? Zawsze to jakaś strata pół sekundy. Podobnie sytuacje na drodze - czasami trzeba zwolnić do 20 kmh, a potem gwałtownie przyspieszyć (np. dojazd do ronda, ktoś zjeżdża i można się wcisnąć w jego miejsce). Przeważnie mamy wtedy drugi bieg wrzucony, przy takiej prędkości mamy słaby ciąg, na wrzucenie jedynki niby jest za szybko. W automacie problemu nie ma. Często stoję w korku pod sporą górkę. Jeżeli trzeba ruszyć tam 15x albo jechać z prędkością 2kmh na półsprzęgle... zabawa sprzęgłem, gazem, ręcznym, hamulcem. W automacie sprowadza się to tylko do puszczania hamulca, autko samo jedzie, nigdy nie stacza się w tył. Odebranie telefonu w automacie jest dużo bezpieczniejsze, w manualu rozmawiając przed telefon trzeba czasami zmienić bieg, przeważnie kierowcy puszczają wtedy zupełnie kierownicę, w automacie zawsze masz przynajmniej 1 rękę na niej. Brakowało mi na początku 2 rzeczy w automacie - hamowania silnikiem (ale odkryłem że mogę to robić tiptronikiem) oraz szybkie pokonanie zakrętu w trasie - manual - przed zakrętem redukujemy, puszczamy gaz, wchodzimy w zakręt, w momencie wyjścia wciskamy gaz - czujemy że tył auta dociska się do drogi w połączeniu z siłą odśrodkową - wyciąga nas ślicznie na prostą; w automacie w momencie wyjścia z zakrętu naciskamy gaz i moc (przyciśnięcie tyłu) mamy po 0.5 sekundy. Lekarstwem na to jest naciśnięcie gazu 0.5 wcześniej :) lub użycie trybu sport lub tiptronika. Jeżeli chodzi o serwisowanie - auto ma zrobione tylko 190k km, problemów nie było. Kolega w manualu ma z 280k, sprzęgła czy dwumasy nie wymieniał, działa mu to idealnie... Spalanie - w mieszanym trybie miałem 10l/100km w zimę, teraz mam 8.5. W manualu można zejść 1-1.5 litra niżej. Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy - wyjeżdżanie z zaspy. Automatem nie da się normalnie rozbujać samochodu, trzeba hamować, zmieniać wsteczny na przód, podjechać, wyhamować, przód na wsteczny itd., okropnie długo to trwa. W manualu taki manewr to kilkanaście sekund, mamy wrzucony jeden bieg i w szczytowym momencie wciskamy tylko sprzęgło. Ale i tak gorąco polecam automat, ma więcej użytkowych zalet :)