Witam 2 dni temu jadac do pracy mialem przykra niespodzianke. Ale opisze po kolei. Wtorek rano patrze pod autem mokro, miejsce obok tez mokro (pewnie stalem tam dzien wczesniej :) , ale wtedy nie zakladalem, ze to z mojego wycieklo ). Patrze stan plynu chlodniczego-w zbiorniczku na dnie. Wiec mysle doleje po robocie. Jade do roboty po 5 km temperatura silnika dochodzi do max wiec staje. Wtedy juz wiedzialem, ze to na pewno z mojego wycieklo. Ale co ciekawe przy odkrecaniu korka na goracym plyn w zbiorniczku zaczal sie mocno podnosic co mnie zdziwilo (to plyn wyciekl czy nie?!?!). No nic dzwonie po assistans i holuja mnie do mechanika. Jak czekalem na assistans to widzialem jak kapie plyn. Mechanik nie mial czasu wiec zostawilem auto i pojechalem do pracy. Dzwoni do mnie na drugi dzien i mowi, ze dolal wody i przez cala noc nic nie wycieklo. Przejechal sie 40km i wszystko OK. Oddal mi auto i powiedzial zebym testowal, bo on nic nie widzi nie tak. Wie ktos co jest nie tak?? Troche strach tak jezdzic. Ogolnie nie zauwazylem zadnego wycieku od gory, ale glowy nie daje. Acha jakos co pol roku dolewalem po 300ml plynu chlodniczego niby to normalne. , Z wydechu nie kopci, ale wydaje mi sie ze od jakiegos czasu ma slabsze przyspieszenie, ale to moze filtr pow, bo dawno nie wymienialem na 17tego mialem miec serwis.